czwartek, 4 czerwca 2009

To było 20 lat temu

17 sierpnia 1989 r. powołano do życia nową koalicję rządową, która była milowym krokiem w likwidacji ustroju komunistycznego w naszym kraju. Tego dnia po raz pierwszy od 45 lat przywódcy ugrupowań, wybranych do parlamentu w drodze w miarę demokratycznych wyborów, samodzielnie uzgodnili powstanie takiej koalicji, która pozbawiała monopolu władzy, będących od 45 lat u władzy, komunistów. Do porozumienia tego doszło bez ingerencji jakichkolwiek sił zewnętrznych, bez presji stacjonujących na polskim terytorium obcych wojsk (mimo, że takowe w tym czasie stacjonowały) i przy powszechnej akceptacji polskiego społeczeństwa. 17 sierpnia 1989 r., Lech Wałęsa, przewodniczący NSZZ Solidarność, Roman Malinowski, prezes ZSL oraz Jerzy Jóźwiak, przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego podpisali porozumienie o powołaniu nowej koalicji rządowej, która umożliwiła powstanie rządu, na czele którego niebawem stanął Tadeusz Mazowiecki.
W ciągu minionych lat na temat wydarzeń z 1989 roku powiedziano wiele mądrych i niezbyt poważnych słów. Nikt jednak jak dotąd nie kwestionował doniosłości tego właśnie wydarzenia, które z pewnością było krokiem uczynionym w przyszłość, co do której nie wiedzieliśmy do końca co też może nam przynieść. Ci którzy pamiętają tamte wydarzenia, bo w nich uczestniczyli, pamiętają z pewnością rolę naszego Stronnictwa, które rozpoczęło rozmowy z Solidarnością. Ci, którzy byli tylko obserwatorami, pamiętają z pewnością obawy i ostrożność z jaką postępowano zarówno przy tworzeniu nowej koalicji, jak i nowego rządu, np. pozostawiając tzw. resorty siłowe w rękach... odsuwanych od władzy komunistów - nikt wszak nie wiedział, jak zachowają się nasi ówcześni „sojusznicy”, których armia stacjonowała na polskiej ziemi. Ten proces tworzenia naprawdę suwerennego rządu polskiego trwał nie kilka tygodni, a kilka miesięcy, gdyż ostatni ministrowie reprezentujący PZPR odeszli z rządu już po czechosłowackiej aksamitnej rewolucji i obaleniu muru berlińskiego.
Nie kwestionujemy ocen, że bez powstania „Solidarności” w 1980 r. i bez okrągłego stołu w 1989 r. nie wiadomo jak potoczyłaby się historia państw Europy Środkowej i kiedy „wybiłyby się” one na niepodległość. Ale warto też pamiętać, że bez wzniesionych rąk Wałęsy, Malinowskiego i Jóźwiaka w geście sukcesu i przyjaźni, matematyka parlamentarna nie dawałaby możliwości powstania rządu z niekomunistycznym premierem, chyba że doszłoby do zawarcia porozumienia miedzy PZPR i Obywatelskim Klubem Parlamentarnym. A warto pamiętać, że takie rozwiązanie było przez niektóre osoby z kierownictwa OKP, poważnie brane pod uwagę.
Gdy 12 września 1989 roku doszło powołania przez Sejm rządu Tadeusza Mazowieckiego istotną rolę w nim odgrywali ministrowie wywodzący się właśnie ze Stronnictwa Demokratycznego. Oczywiście najważniejszą funkcję wśród reprezentantów SD w tym rządzie pełnił, nie żyjący już dziś prof. Jan Janowski, który był jednocześnie wicepremierem i szefem Urzędu Postępu Naukowo-Technicznego i Wdrożeń. Swą wysoką pozycję w rządzie zawdzięczał m.in. roli, jaką odegrał w czasie rozmów przy Okrągłym Stole. Pozostali członkowie tego historycznego rządu reprezentujący Stronnictwo Demokratyczne, to Marek Kucharski, obecny sekretarz Stronnictwa i Aleksander Mackiewicz, były przewodniczący naszej partii.
Jak wyglądało to tworzenie owego historycznego rządu oraz uczestnictwo w nim zapytałem uczestników tamtych wydarzeń, tj. oprócz wymienionych już, także Andrzeja Lewińskiego, szefa Wydziału Organizacyjnego SD w tamtym czasie i aktywnego uczestnika większości rozmów i negocjacji:

Redakcja: Czy pamiętacie Panowie okoliczności tworzenia rządu Tadeusza Mazowieckiego?

Jerzy Jóźwiak: Podstawy zaistnienia tej koalicji stworzone zostały w czasie mojej rozmowy z przewodniczącym Lechem Wałęsą na Zamku Królewskim w Warszawie, już 16 maja 1989 r. W jej następstwie postanowiliśmy kontynuować wzajemne kontakty wyznaczając do rozmów Lecha Kaczyńskiego i Tadeusza Rymszewicza. Propozycja Lecha Wałęsy z dnia 7 sierpnia powołania rządu w oparciu o koalicję OKP, ZSL, SD, wynikała z realnej oceny sytuacji politycznej i miała swoje uzasadnienie w faktach, a przez Prezydium CK SD została zaakceptowana już w dniu 9 sierpnia. Następnego dnia w siedzibie SD w Warszawie spotkali się Tadeusz Rymszewicz – sekretarz i członek Prezydium Centralnego Komitetu i Jarosław Kaczyński, by sprecyzować ramy polityczne nowej koalicji. W ciągu kilku dni stworzono warunki do podpisania oświadczenia i zawarcia porozumienia o powołaniu przez Obywatelski Klub Parlamentarny, Stronnictwo Demokratyczne i Zjednoczone Stronnictwo Ludowe rządu. W czasie rozmów, w siedzibie naszego Stronnictwa, Lech Wałęsa zaproponował następujące kandydatury na premiera: Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek i Jacek Kuroń. Uznałem, że najlepszym kandydatem będzie T. Mazowiecki i z tą kandydaturą poszliśmy w godzinach popołudniowych 17 sierpnia do prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego.
Oczywiście to radykalne i szybkie powołanie nowej koalicji nie odbyło się bez nacisków i pretensji ze strony PZPR, które zarzucało naszemu Stronnictwu zdradę i złamanie postanowień Okrągłego Stołu. Natomiast trzeba przyznać, że dokonany wówczas zwrot polityczny i powołanie rządu Tadeusza Mazowieckiego nie spotkały się z negatywną opinią ze strony ZSRR. Stały się za to impulsem do zmian w pozostałych państwach ówczesnego obozu zwanego socjalistycznym, zmierzających do zmiany ustroju politycznego. Uwidoczniło się to w październiku tego samego roku przy obalaniu muru berlińskiego i w listopadzie w aksamitnej rewolucji w Czechosłowacji.

Andrzej Lewiński: Po wyborach do Parlamentu, które odbyły się 4 czerwca 1989 r. nastąpiła sytuacja, w której dotychczasowy hegemon polityczny, czyli PZPR posiadał nadal większość parlamentarną, ale tylko wspólnie z ZSL i SD. To sprawiło, że rola naszego Stronnictwa niepomiernie wzrosła w stosunku do tego, co działo się przez kilkadziesiąt poprzednich lat. W Stronnictwie rozmowy polityczne prowadzone były głównie przez następujące osoby: przewodniczącego Jerzego Jóźwiaka, wiceprzewodniczącego, Tadeusza Rymszewicza, kierownika Wydziału Organizacyjnego, czyli mnie oraz posłów Tadeusza Bienia i Tadeusza Dziubę. Około 10 lipca przyszła od Leszka Kaczyńskiego, wiceprzewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” propozycja nawiązania stałych kontaktów „w celu wymiany poglądów na bieżące sprawy polityczne, parlamentarne i społeczne”. „Solidarność” miał reprezentować Grzegorz Bierecki, kierownik pionu ds. kontaktów z organizacjami samorządowymi i politycznymi. Z ramienia SD pełnomocnictwo do tych kontaktów uzyskałem ja. Większość naszych spotkań odbywała się w kawiarni „Alhambra” przy Al. Jerozolimskich. Czasami Grzegorzowi Biereckiemu towarzyszył ktoś z Komisji Krajowej. Ja natomiast z każdego spotkania zdawałem relację kierownictwu SD, a omawialiśmy to głównie z Tadeuszem Rymszewiczem i Tadeuszem Bieniem.
W piątek około 15 lipca otrzymałem informację telefoniczną, że Leszek Kaczyński zaprasza na ważne rozmowy. Spotkanie odbyło się wieczorem tego samego dnia w jego mieszkaniu w Sopocie. Ze strony SD uczestniczyli w tym spotkaniu Tadeusz Rymszewicz, Tadeusz Bień i ja. W jego trakcie padło konkretne pytanie, czy SD jest gotowe wejść w nową koalicje w celu utworzenia rządu. Na razie nie było jeszcze mowy o konkretnym nazwisku ewentualnego premiera. Wyraziliśmy wstępnie akceptację takiego rozwiązania zastrzegając się jednak, że decyzję muszą podjąć właściwe organy Stronnictwa. W poniedziałek przedstawiliśmy tę propozycję przewodniczącemu Jerzemu Jóźwiakowi. Zaraz też rozpoczęły się rozmowy, w których ze strony Komisji Krajowej brał również udział Jarosław Kaczyński. Rozmowy te były nieraz gorące i nie obeszło się bez kryzysów, tym bardziej, że zarówno w kierownictwie SD, jak i w naszym Klubie Parlamentarnym byli przeciwnicy zawiązania koalicji z „Solidarnością”. Padały nawet argumenty, że zawiązanie takiej koalicji to „zdrada stanu”.
Wiem też, że w tym samym czasie były też prowadzone rozmowy w sprawie powierzenia misji utworzenia rządu Romanowi Malinowskiemu, przewodniczącemu ZSL, z którym to ugrupowaniem Komisja Krajowa prowadziła osobne rozmowy. Na czele grupy prowadzącej rozmowy z ich strony stał Bogdan Królewski, będący wówczas sekretarzem Naczelnego Komitetu ZSL.
Ostatecznie organy naszego Stronnictwa podjęły odpowiednie uchwały i nastąpiło przygotowywanie odpowiedniego porozumienia. Ważne było całonocne spotkanie odbywające się przy ul. Chmielnej poświęcone ustaleniu ostatecznego tekstu porozumienia. Po jego zakończeniu powstał problem kto zawiezie ten dokument Wałęsie, by się z nim zapoznał. Sprawa została ostatecznie rozwiązana przez kierowcę z PKS Gdańsk – Oliwa. Lech Wałęsa zwrócił uwagę, że zaproponowane sformułowania sugerują, że koalicja może być zawiązana dopiero po „ustaniu misji rządu Kiszczaka”, podczas, gdy on zaproponował stwierdzenie o „ustaniu misji Kiszczaka”. To niby szczegół, ale z jednej strony można było interpretować, że wpierw musi dojść do powstania rządu Kiszczaka i jego niepowodzenia, a z drugiej strony przeciwko zmianom w tekście wystąpili przewodniczący zarówno SD, jak ZSL. Doszło do zawieszenia rozmów i wyjazdu Lecha Wałęsy z Warszawy. Stanowcze stanowisko naszej grupy doprowadziło jednak, do tego, że SD przyjęło proponowany przez KK zapis i doszło do ostatecznego podpisania porozumienia przez Lecha Wałęsę, Jerzego Jóźwiaka i Romana Malinowskiego. Aktu tego dokonano w jednym z pałacyków w Łazienkach. Organizatorem wszystkich spotkań było SD, a roboczo zajmowałem się tym ja, jako kierownik Wydziału Organizacyjnego.

Redakcja: Na ile Stronnictwo Demokratyczne było aktywne przy tworzeniu nowej koalicji i gabinetu Tadeusza Mazowieckiego? Czy to my decydowaliśmy o tym, jakie resorty nas interesują, czy też braliśmy to, co nam dawano?

Andrzej Lewiński: Po uroczystym zawiązaniu koalicji Tadeusz Mazowiecki desygnowany na premiera rozpoczął konsultacje z partiami politycznymi. Był to czwartek, gdy dowiedzieliśmy się, że te konsultacje rozpoczyna od PZPR. Przewodniczący Jerzy Jóźwiak wykazał wielką determinację i po naszych interwencjach u Lecha Wałęsy konsultacje rozpoczęto od SD. Do siedziby Stronnictwa przyjechał T. Mazowiecki z Jackiem Ambroziakiem. Już w pierwszych minutach spotkania zadzwonił Lech Wałęsa prosząc o rozmowę z Mazowieckim. Zostawiliśmy Mazowieckiego samego, ale jak później sam ją relacjonował dotyczyła ona głównie prestiżu nowych sojuszników, tj. SD i ZSL. Dalsze rozmowy prowadzone sam na sam między Jóźwiakiem i Mazowieckim dotyczyły głównie konstrukcji nowego rządu i udziału w nim Stronnictwa Demokratycznego. Ja z Jackiem Ambroziakiem, który był już przewidziany na Szefa Urzędu Rady Ministrów, spacerowaliśmy po uliczkach przed siedzibą przy ul. Chmielnej i omawialiśmy treść notatki dla prasy. Rozmowa Premiera z Przewodniczącym trwała ok. 30 min.
Po zakończeniu konsultacji w krótkim czasie Stronnictwo zgłosiło swoich kandydatów do rządu. Najwięcej problemów było z kandydaturą Aleksandra Mackiewicza na stanowisko Ministra Rynku Wewnętrznego, przeciwko któremu, według moich informacji protestowała grupa posłów z kręgów świeckich działaczy kościelnych, a głównie Andrzej Wielowieyski. Stanowcze działanie naszego kierownictwa sprawiło, że wszystkie nasze decyzje były w pełni suwerenne i nikt nam nie narzucał rozwiązań personalnych. Pewnych problemów przysporzyło też obsadzenie Ministerstwa Łączności, które tradycyjnie od lat przypadało Stronnictwu. Były minister Majewski wskazał nam fachowca i praktyka, zastępcę dyrektora Okręgu Poczty i Telekomunikacji w Łodzi, Marka Kucharskiego. Kolejne nocne rozmowy i konsultacje pozwoliły nam następnego dnia zgłosić tę kandydaturę. Nie było natomiast żadnych problemów z naszą propozycją na wicepremiera, czyli z kandydaturą prof. Jana Janowskiego. Uważam, że pozycja SD w tym okresie była najsilniejsza w całej kilkudziesięcioletniej historii.

Redakcja: Czy w nowym rządzie nasi ministrowie byli traktowani, jak partnerzy, bez których nie doszłoby do utworzenia tego rządu w ogóle i do historycznego przełomu politycznego, czy też jako pozostałość starego systemu?

Aleksander Mackiewicz: Udział SD w rządzie T. Mazowieckiego wynikał z czystej arytmetyki sejmowej. Po prostu nasza obecność w ówczesnym rządzie była konieczna.

Marek Kucharski: Z mojego punktu widzenia był to rząd w większości złożony z indywidualności. Mieliśmy poczucie ogromnej odpowiedzialności jaka wynikała z uczestnictwa w pierwszym suwerennym polskim rządzie. Miałem świadomość, że jest to efekt działalności wielomilionowego robotniczego ruchu „Solidarność”. Z pewnym niepokojem obserwowałem czy z tego ruchu nie wyłoni się ugrupowanie lewicowe, choć miałem świadomość wielkości „Solidarności” wynikającej z tego, że w ruchu tym działali ludzie o różnych poglądach, od skrajnych nacjonalistów po skrajnych lewicowców.
Polska w tym czasie była gospodarczo i społecznie zdruzgotana. Większość członków tego rządu była świadoma potrzeby ogromnej pracy, aby stan ten uległ zmianie. Społeczne oczekiwanie zmian było odczuwane na każdym kroku zarówno w Polsce jak i zagranicą.

Redakcja: Jak wejście naszych ministrów do nowego rządu i współtworzenie nowego systemu politycznego było odbierane wśród członków Stronnictwa Demokratycznego, inaczej mówiąc, czy była w Stronnictwie opozycja niechętna temu rozwiązaniu?

Aleksander Mackiewicz: Po pierwszym okresie euforii politycznej, która wynikała ze zmiany ustroju państwa w wyniku reform, które wprowadził rząd Tadeusza Mazowieckiego, zwanym „planem Balcerowicza”, w Stronnictwie dość szybko powstała silna opozycja w stosunku do przemian gospodarczych, które następowały w kraju, co w poważnym stopniu również osłabiało pozycję ministrów w rządzie Tadeusza Mazowieckiego.

Marek Kucharski: Nie odczuwałem żadnej wewnętrznej opozycji /wewnątrz SD/ wobec udziału SD w sprawowaniu władzy. Do Sejmu RP weszło wtedy 27 posłów z SD i był to bardzo aktywny klub poselski i ważna część władzy ustawodawczej. Na początku sprawowania władzy odnosiłem wrażenie, że udział członków SD w współtworzeniu nowego systemu politycznego i nowego systemu gospodarczego był powodem do satysfakcji, że uczestniczymy w czymś co nie miało się prawa zdarzyć – PZPR oddaje władzę - a jednocześnie było zerwaniem przez SD etykiety sojusznika PZPR.

Jerzy Jóźwiak: Uważam, że porozumienie Solidarność – ZSL – SD podpisane przez Lecha Wałęsę, Romana Malinowskiego i mnie w dniu 17 sierpnia 1989 roku, w komentarzach prasowych, jakie ukazują się z okazji kolejnych rocznic tego wydarzenia, jest wyraźnie niedoceniane, a w opiniach niektórych polityków nawet lekceważone. Tymczasem należy pamiętać, że złamało ono ustalenia Okrągłego Stołu o dochodzeniu do pełnej demokracji w Polsce przez okres 4 lat i stworzyło warunki do powołania niekomunistycznego rządu, co było wówczas szokiem dla Europy i świata.
Nie przeceniając dziś decyzji Lecha Wałęsy, Romana Malinowskiego i mojej sprzed 20 lat, ani nie pomniejszając jej roli, warto zaznaczyć, że wydarzenie to skróciło Polsce o blisko 4 lata proces dochodzenia do ustroju demokratycznego, w porównaniu z tym co było przewidziane w umowie Okrągłego Stołu, nie mówiąc o innych reformach, szczególnie gospodarczych, które ten rząd zaczął natychmiast wprowadzać.
Wypowiedzi zebrał i opracował: Adam Zyzman

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz